top of page
ryszardm

Świadectwo

Zaktualizowano: 10 wrz 2021



Przez trzy dni (będąc już na sesji) poszukiwałam sensu mojego przyjazdu do Konstancina. I nie bardzo mogłam go odnaleźć. Było mi trudno, byłam chora, źle się czułam fizycznie – właściwie powinnam zostać w domu. Zastanawiałam się: może to ze względu na ojca Knotza? Ale nie, raczej nie. O moim ciele wiedziałam już całkiem sporo, nie miałam z nim problemów. Z różnych „cielesnych” zawirowań małżeńskich udało nam się szczęśliwie wybrnąć. To Pan Bóg wszedł w nasze życie małżeńskie i kompletnie je odmienił – doświadczyliśmy tego. A więc nie to. Martą Robin zachwyciłam się już rok temu. Przeczytałam „Nieruchomą podróż” i byłam pod dużym wrażeniem jej samej i tego, co Bóg przez nią dokonał i dokonuje. Film, pokazywany na sesji mnie rozczarował. Ktoś, kto nie znał wcześniej życia i dzieła Marty, mógł nie wiedzieć o co chodzi. Czyli nie Marta. Może spotkanie z Ogniskami Miłości? Ciekawe, ale bez poruszeń. Chłopcy z Cenacolo? Tak, byli wzruszający i autentyczni. Chwila zatrzymania, refleksji. Czułam, że Duch Święty zawładnął ich życiem, że ich słowa są prawdziwe. Ale to też nie było to….

Nie jestem jakimś sceptykiem, twardo chodzę po ziemi i nie szukam „mocnych” przeżyć duchowych i właściwie nie wiem, dlaczego chciałam doszukać się sensowności mojego przyjazdu. Przecież mój przyjazd, w sensie ludzkim, mógł nie mieć żadnego sensu…..

I kiedy w niedzielę, pogodzona z „moją bezsensownością”, wsłuchałam się w katechezę Marcina „Całe twoje ciało będzie w świetle”, poczułam jak nagle otwiera się moje serce. Marcin mówił o swoim pacjencie, o jego terapii. Zaczęłam odczuwać wszechogarniającą łagodność, spokój. Mówił, że oswajał tego człowieka „jak liska”. Zrozumiałam, że to ja jestem tym liskiem, który jest oswajany przez Boga. To Bóg jest ty Kimś, kto mnie oswaja. Bo ja jestem dzika, ale i poraniona, chora. Potrzebuję pomocy, Sama zginę, nie dam sobie rady. Tak jak lisek widzi światło ogniska, czuje zapach pieczonego mięsa, tak i mnie coś ciągnie w kierunku Światła. Boję się, jestem lękliwa, ale Światło jest takie pociągające…. Chcę dać się oswoić Bogu, ale jednocześnie się tego boję. Lisek wie, że zostanie uleczony, zaopiekowany, ale jednocześnie boi się oswojenia. Już nie będzie tym samym liskiem. Straci swoją wolność….

Ja też, Panie, bardzo się boję. Kim się stanę w Twoich rękach? Twoje dłonie są silne, mocno mnie trzymają, ale jednocześnie są łagodne, delikatne, miękkie. Nie oswajają mnie na siłę. Czekają…. Czekają, aż ja sama będę chciała dać się oswoić, aż ja sama zrozumiem, że to Światło i Ciepło, to jest Życie. Bóg oswaja mnie przez swoje Słowo. Tylko Słowo Boże ma kojącą moc oswajania. Bóg mógłby krzyczeć: „Człowieku, oto Słowo Boże !!”, Ale nie, on szepcze: „Chodź, tu jest moje Słowo… Ono da Ci Życie… Prawdziwe Życie….”.

W swoim życiu zaznałam ciepłych dłoni Ojca i miłości Jezusa. Dla tej Miłości gotowa byłam na śmierć. Tu i teraz. Natychmiast, już, zaraz…. Oby jak najszybciej znaleźć się jeszcze bliżej Niego. Tam. Nie bardzo wiedziałam, co znaczy Boże Miłosierdzie. Czuję sercem, że to właśnie ta łagodność, dobroć, cierpliwość. Nie znałam Boga takiego. Wiedziałam, że jest dobry, sprawiedliwy. Ale nie miękki, wyciszony, delikatny… To jest dla mnie odkrycie. Nowa, kolejna twarz Boga. MIĘKKOŚĆ i DOBROĆ, ŁAGODNOŚĆ i CISZA. Oswajanie….

Tęsknię do takiego oswajania. Żadnego zbędnego gestu, żadnych gwałtownych ruchów, żadnego płoszenia, żadnego krzyku. Oswajanie z Bogiem, oswajanie ze mną samą….

Zaczęło się już w raju. „Adamie, gdzie jesteś?”. Cichy głos, prawie szept, aby nie spłoszyć poranionego człowieka, aby nie uciekł, aby się nie zgubił. Tak, jak liska, aby go tylko nie spłoszyć. Aby chciał podejść…., aby chciał dać się uleczyć….., aby chciał żyć…..

Tak wiele doświadczeń Boga, tak wiele radości, tak wiele Obecności….

I tylko jedna mała sesja w Konstancinie. Czy warto było przyjechać?

Warto, Panie, warto….

Ania

7 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page